Tirisfal Aryon |
Wysłany: Wto 18:43, 12 Lut 2008 Temat postu: "Polowanie na smoka" twórczość pióra Tirisfala |
|
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co zamierzam tu umieścić
Więc dawno temu w bruinenie (taka gra internetowa coś jak nasze gildwars, poza tym jedziemy na tym samym serwie jak może niektórzy zauważyli) był konkurs na opowiadanie o smoku Zdobyłem w nim bodajże z tego co pamiętam 5 miejsce i chciałbym sie podzielić z wami moim dziełem. Przekopiowałem go z forum bruineny, tekst wydaje mi się niekompletny niż go pamiętam, ale bądź co bądź tu go wklejam.
Oprócz tego pomogła mi w napisaniu koleżanka z gry, więc również i jej należą się brawa
POLOWANIE NA SMOKA
8 Cereveth
Czarny smok zaatakował Królestwo Bruineny. Panika i strach dają się we znaki wszystkim. Wiele śmiałków postanawia zgładzić potwora z różnych powodów - jedni dla tytułu, inni dla pieniędzy, a jeszcze inni dla sławy. W karczmach słychać zaciekłe rozmowy o gadzie, przechwałki różnych ludzi.
Jestem elfem, bardzo starym elfem. Ojciec mój wysyłał mnie do różnych uniwersytetów, bym uczył się o świecie i rozwijał swoje zdolności magiczne. W jednym z nich nabyłem wiedzy o smokach. Słyszałem o wojnie pomiędzy tymi gadami a elfami. Poznałem wiele legendarnych smoków z opisu moich nauczycieli. Zawsze mnie one intrygowały, dlatego też postanowiłem porozmawiać z przybyłym potworem - jak nazywa go wielu - tym samym mógłbym pierwszy raz na własne oczy zobaczyć prawdziwego smoka.
Pod wieczór poczyniłem przygotowania do wyprawy. Gdyż chowaniec mój, pegaz imieniem Milen, miał zastąpić wierzchowca w czasie podróży, zrobiłem wszystko, aby był w jak najlepszej formie. Swoje sokoły oddałem przyjacielowi by się nimi zaopiekował aż do mojego czasu powrotu.
9 Cereveth
Obudziłem się rano. Udałem się na rynek. Tam znalazłem kupca, który sprzedawał płaszcze niewidzialności. Pomyślałem, że mogą się przydać i zacząłem z nim targować. Po długiej negocjacji nabyłem płaszcz za 10 000 sztuk złota.
- Droga Pani, zaczekaj- krzyczałem. Odwróciła się.
- Ja? - zapytała nieco zaskoczona.
- Tak. Słyszałem twoją rozmowę w karczmie o smoku i jestem tego samego zdania, co ty. Mam zamiar się wybrać jutro do smoka by z nim porozmawiać, jeżeli chcesz chętnie Cię zabiorę.- Uśmiechnąłem się
- Kiedy my się prawie nie znamy. I ja mam ci niby zaufać? Na jakiej podstawie?
- Oj... tak...- podrapałem się po głowie- zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Tirisfal de Lagrder
Uśmiechnęła się.
- Ty mnie zapewne znasz? - zapytała rozbawiona.
- To... będziesz chciała się ze mną wybrać?
- Może... Nie wukluczam tej ewentualności - zaśmiała się cicho.
- Zdążysz się spakować do jutra?
- Mam taką nadzieję.
- No to... jutro z rana przyjadę do Ciebie i wybierzemy się do smoka.
- Chyba że nie będę gotowa - dodała z uśmiechem i poszła w swoją stronę.
10 Cereveth
Obudziłem się przed świtem. Zjadłem śniadanie, które mogło być moim ostatnim. Ubrałem się, wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy, wsiadłem na Milena i udałem się do domu Seary Silvermoon, która mieszka ze swoją babcią, Arianwen.
Kiedy podjechałem, nie musiałem długo czekać. Wyszła pewnym krokiem, zadowolona, że będzie mogła porozmawiać ze smokiem - znana jest ona wszelako ze swej ekscentrycznej natury.
Droga do Osgiliath nie jest długa - od Minas Tirith wynosi ona zaledwie 2 km, które zajmują głównie pola, teren w miarę równy. Wystarczyło nam tylko pół godziny i już byliśmy na miejscu. Zobaczyliśmy wielkie ruiny kiedyś potężnego miasta.
Doszliśmy do rzeki - wydawała się czysta, gładka. Postanowiłem, że od tej pory będziemy przemierzać miasto o własnych siłach. Zeszliśmy z pegaza. Nakazałem swojemu chowańcowi zostać w tym miejscu.
- I jak, Searo, poczucie, że zaraz staniemy twarzą w twarz ze smokiem? - zapytałem
Ona uśmiechnęła się, trochę rozbawiona tym pytaniem, i odpowiedziała:
- Będzie wspaniale, zobaczysz. Nie masz się czego bać.
Seara zaintrygowała mnie tym oświadczeniem. Nie podejrzewałem, że jest aż tak pokręcona. Starzy mędrcy sprzed wieków napisali: "Uwierz w to, co chcesz uczynić, a uda Ci się". Pomyślałem, że jeżeli posiada Ona taką wielką wiarę, to, choćbyśmy mieli umrzeć, uda nam się zrealizować nasz cel.
- Ubierzmy się w ten płaszcz, on sprawi, że będziemy niewidzialni. Kto wie, co się czai w tym mieście oprócz smoka? - zapytałem, lekko podenerwowany. Kiedy zakryliśmy się płaszczem, powiedziałem:
- A teraz do Gwieździstej Kopuły, gdzie czeka na nas smok.
Seara spojrzała na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Skąd wiesz, że smok jest właśnie tam?
- Głupio mi to powiedzieć, ale.... ja go wyczuwam, a on chyba mnie też...
Seara spojrzała na mnie tak jakoś dziwnie.
- Wyczuwasz? - powtórzyła z drwiącym uśmiechem i wzruszyłą ramionami.
Zignorowałem ją - byłem zbyt pochłonięty myślami o smoku.
Rozglądaliśmy się bacznie, wypatrując smoka. Miasto zdawało się nas odstraszać, zewsząd dochodziły dziwne odgłosy.
Wreszcie zauważyłem smoka. On jakby coś przeczuwając wstał szybko i wydobył z siebie przerażający ryk. Byłem pod wrażeniem. Nagle zobaczyliśmy, jak jakiś człowieczek rzucił się z mieczem na gada. Ten jednym ognistym oddechem powalił go na ziemię. Potem przygniótł nogą i rzucił na stertę zgniłych już ciał.
Smok wciąż stał w miejscu, jakby czegoś wypatrując.
- Czuję magię - powiedział smok
W moim długim życiu po raz pierwszy usłyszałem głos smoka. Był głęboki, niski, oschły. I wydawał się tak długi, że można go porównać z nutą, która zostaje przedłużona do wieczności.
- Kto tu jest? I tak cię wyczuję - mówił dalej smok.
W tym czasie szepnąłem do Seary:
- Ukażmy mu nasze oblicze, przecież musimy z nim jakoś porozmawiać.
Moja towarzyszka kiwnęła głową, a ja zdjąłem z nas szatę i schowałem ją do torby. Szliśmy w kierunku smoka, najpierw powoli, potem coraz szybciej... Ten patrzył na nas, lecz nie atakował, widział, że byliśmy nieuzbrojeni.
- Czego chcecie? - zapytała oschle.
Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem nic powiedzieć.
- Chcemy równości i wolności dla wszystkich - oznajmiła Seara stanowczo; zatrzymała się, splotła ręce na piersi - i już tylko jej niski wzrost psuł powagę tej sytuacji.
Smok na nas popatrzył, zaśmiał się.
- Kim wy jesteście, małe, żałosne istoty, by móc się ze mną mierzyć? Jesteście niczym. Nie muszę was wysłuchiwać.
- Chcemy, byś żył z nami w pokoju. Miasto przez Ciebie poniosło ogromne straty, a nasza Królowa, Aktegev wyznaczyła nagrodę za Twoją śmierć. Teraz ogromne ilości bohaterów są żądne rozlwewu twojej krwi... - kontynuowała Seara, lecz smok jej w tej chwili przeszkodził:
- Posłuchaj mnie! Myślisz, że ci wasi nędzni bohaterowie są w stanie mnie pokonać? Zmiotę ich wszystkich z powierzchni ziemii...!
Wtedy przerwałem, zaskakująco pewnie, a jednak ostrożnie.
- Tak mówili wszyscy, Twoi bracia i siostry! A w szczególności najbardziej znane: Glaurung, Smaug, Ankalagon, Skat i inni. I co się z nimi stało? Umarli. Znasz swoją historię, a w szczególności Wojnę Gniewu. Zawsze znajdzie się sposób na istotę, dlatego każdy, prędzej czy później, poniesie klęskę. My nie chcemy Twojej śmierci, dlatego powinieneś z nami współpracować.
Nastała cisza. Smok na mnie popatrzył, potem na tłumiącą chichot Searę. Ona nie potrafi zachować powagi, przebiegło mi przez myśl.
- Skąd wiesz o tym wszystkim? Bije od Ciebie dziwne światło energii, lecz sam nawet nie masz pojęcia, jak ją wykorzystać. I Ty chcesz mnie pouczać? Ty, żałosny elfie? Myślisz, że będzie ci dane bezkarne pouczanie smoka?
- Tak - odpowiedziałem bez namysłu.
- Nikt nie będzie mnie pouczał - oświadczył chłodno smok. Uderzył mnie swoim skrzydłem tak mocno, że uderzyłem o mur. Upadłem na kolana i splunąłem krwią.
Teraz smok spojrzał na Searę.
- Weź tego swojego kompana i nigdy tu nie wracajcie, jeżeli chcecie przeżyć spotkanie ze mną.
Seara podeszła do mnie, pomogła mi dojść do pegaza. Położyła mnie wygodnie na ziemi, bym mógł odpocząć, a sama usiadła przy brzegu rzeki, rozmyślając.
Kiedy odpoczywałem, miałem wizję. Widziałem dziwnie świecący kryształ.
Kiedy się już obudziłem, wiedziałem, co robić. Ale czy Seara będzie chciała ze mną dalej jechać...?, zastanawiałem się.
- Searo, miałem dziwne wizje. Z tego, co z nich odczytałem, musimy się udać do Beleriandu, do trzech tamtejszych lasów, i znaleźć kryształy, które będzie trzeba połączyć.
Seara spojrzała na mnie:
- I...? Po co mi to mówisz? - zapytała, uśmiechając się promiennie.
Westchnąłem - i znów zignorowałem jej pytanie. Jest na tyle inteligentna, pomyślałem, że z pewnością zrozumiała moje intencje.
Wsiadliśmy na Milena, a on nas uniósł i bez wytchnienia poleciał do Beleriandu. Przybyliśmy tam gdzieś popołudniu. Zatrzymaliśmy się przy pierwszym lesie. Wyostrzyliśmy nasze zmysły, weszliśmy do lasu. Nie wiem, dlaczego, ale wiedziałem, gdzie mam szukać tych kryształów. Gdzieś w połowie drogi napadły na nas wilki. Oparliśmy się z Searą plecami - i zaczęliśmy rzucać kulami ognia. Szybko się z nimi rozprawiliśmy, chociaż wilków było około dwunastu.
Szliśmy dalej i dotarliśmy do jaskini. Kiedy weszliśmy do niej, było bardzo ciemno, dlatego utworzyłem ognik światła który zaczął latać nad nami i oświetlał nam drogę. Szliśmy i szliśmy, a im głębiej wchodziliśmy, tym węższe były korytarze. Na samym końcu już tylko Seara mogła dalej wędrować. Kiedy czekałem, Seara dalej się prześlizgiwała przez jaskinię i dotarła do jej samego końca. Zobaczyła dziwnie świecący na niebiesko kryształ, a pod nim jakieś inskrypcje.
Treść inskrypcji:
"Kryształ Władcy Smoków może udźwignąć tylko ten, który odgadnie zagadkę:
Wieczorem, od strony podwórza, na pierwsze piętro domu wchodzi po drabinie złodziej. Spogląda dyskretnie przez szybę do pokoju i w półmroku widzi leżącą w łóżku Istotę, która nie śpi. Spokojnie wyciąga nóż do szkła, wycina otwór w szybie i wchodzi do pomieszczenia. Cały czas patrzy na Istotę, a Istota na niego. Złodziej bez zbytniego pośpiechu otwiera wszystkie szuflady i nagle znajduje małą szkatułkę, a w niej cenne klejnoty, od wielu lat należące do rodziny Istoty. Bez nerwów wkłada je do kieszeni i wychodzi przez okno. Dlaczego mężczyzna nie reaguje? Istota, która jest w pełni zdrowa, nie ma żadnych problemów psychicznych, wszystkie jej zmysły dobrze funkcjonują, nie jest związana, nie zna złodzieja. Teraz zastanów się nad odpowiedzią...
Seara mówi obojętnie:
- Istota jest niemowlęciem
Kryształ zaczął się świecić na kolor zielony. Seara wyciągnęła go z wgłębienia i powróciła.
Potem udaliśmy się Lasu Neldoreth. Był już wieczór. Wędrowaliśmy dość długo, nim ujrzeliśmy następną jaskinię. I? napadły na nas gobliny. Pozbyliśmy się tej bandy tak szybko, jak wilków. Kiedy byliśmy w jaskini, poczułem się jakoś dziwnie, tak, jakby ta była pełna różnych pułapek. Chciałem o tym powiedzieć kompance, lecz było już za późno - uruchomiła jeden z forteli. Na szczęście odskoczyła, ale wielki drąg walnął w jej ramię. Szybko do niej podbiegłem. A Seara uśmiechała się, widać rozbawiona całym zajściem. Wymruczała jakieś zaklęcie przy użyciu różdżki, którą zawsze, jak dotąd, nosiła przy sobie. Wyniosłem ją i zrobiłem opatrunek. Nakazałem pegazowi chronić Searę pod moją nieobecność. Ta na początku się buntowała, mówiła, że nie chce zostawać, jednak jakoś ją przekonałem - co było bardzo trudne, przyznaję - i ponownie wszedłem do jaskini. Zamknąłem oczy i szedłem tak, jak mnie prowadziło przeczucie. Gdy poczułem bliskość kryształu, otworzyłem oczy i zacząłem czytać następną inskrypcję:
"Jeżeli naprawdę jesteś wybrańcem Króla Smoków, odpowiesz na następną zagadkę:
Na spacer poszli mąż z żoną i brat z siostrą, znaleźli 4 jabłka pod jabłonią. Po jednym sobie wzięli - jedno im zostało... Dlaczego?"
Po chwili długiego namysłu, odpowiedziałem:
- Po prostu był mąż i żona, i jedno z nich przyprowadziło brata lub siostrę.
Kryształ zajaśniał zielonym blaskiem. Nie oglądając go długo, schowałem do kieszeni.
Wróciłem na zewnątrz i postanowiłem rozbić mały obóz. Kiedy wszystko uczyniłem, uklęknąłem nad Searą, która niedawno zasnęła, i zmieniłem jej opatrunek.
11 Cereveth
Obudziłem się o poranku. Przygotowałem śniadanie. Potem poszedłem zobaczyć, jak Seara się czuje. Wciąż spała. Śpiąc wyglądał jak niewinna, piękna dama. Pierwsze promienie słońca rzucały światło na jej bladą twarz, igrały pomiędzy kosmykami rudych włosów. Rozwinąłem opatrunek - wszystko się zagoiło. Ostrożnie ją obudziłem. Otworzyła oczy i szybko usiadła, pytając, co się stało. Podałem jej śniadanie, później wszystko opowiedziałem. Kiedy skończyliśmy jeść, spakowaliśmy wszystko i udaliśmy się do ostatniego lasu - Lasu Brethil. Tym razem w jeszcze większym skupieniu weszliśmy do puszczy. Seara stała za mną, by ubezpieczać tyły.
Tym razem bez przeszkód dotarliśmy do jaskini. Bardzo ostrożnie podszedłem do jej wejścia. Usłyszałem w swojej głowie głos: "Chodź do mnie". Nakazałem Searze, by została z Milenem. Czułem, że w środku tej jaskini kryło się jakieś wielkie niebezpieczeństwo, dlatego nie chciałem jej narażać.
Szedłem powolnym ruchem, trzymając się lewej strony. Ponownie zacząłem wyczuwać różnego rodzaju pułapki, które ominąłem. Na samym końcu drogi zobaczyłem kryształ, zamknięty za kratami. Znalazłem inskrypcje na ścianie jaskini.
Pierwsza tabliczka:
"Aby zyskać moc rozkazywania smokom, należy połączyć wszystkie trzy kryształy w jedną całość; może uczynić to każdy mag, który ukończył uniwersytet Stardock'u"
Akurat uczyłem się w nim. Co najciekawsze, ten uniwersytet był stworzony przez mojego ojca, Puga.
Druga tabliczka:
"Aby zabrać trzeci kryształ, musisz mieć niewyobrażalną moc, by zmierzyć się ze swoim złym wcieleniem"
Trzecia tabliczka:
"zagadka do otwarcia wrót strzegących kryształu:
Co jest lepsze od wszystkich bogów, gorsze od starego diabła; umarli jedzą to cały czas, a gdy żywi to jedzą, to umierają?"
Powiedziałem głośno:
- Nic.
Kraty zniknęły, kryształ zapłonął znowu kolorem zielonym, lecz poczułem coś jeszcze, jakby coś ze mnie uleciało. Nagle zobaczyłem siebie stojącego naprzeciwko. Mój sobowtór oznajmił:
- To koniec.
Zaczęła się walka. Zostałem uderzony z całej siły w brzuch tak, że odleciałem na kilka metrów. Szybko stworzyłem kulę ognia i rzuciłem w niego. On uchylił się, biegł dalej w moją stronę. Podniosłem się, zauważyłem, że ponownie chce mnie uderzyć. Zrobiłem unik, pobiegłem wprost do kryształu. Wyciągnąłem go szybko i, nieomalże idąc po ścianie, minąłem się ze swoim wrogiem. Zacząłem uciekać. Wyjąłem kryształy, szybko połączyłem jednym zwinnym zaklęciem, jakich mnie uczono na uniwersytetach. Zaklęcie akurat było proste i nie wymagało ode mnie wielkiej siły. Poza tym, tego zaklęcia łączenia nauczyłem się od razu po dostaniu się na akademię.
Miałem nadzieję, że wpadnie w pułapki jaskini. Jednak on także wyczuwał fortele i mijał je tak zwinnie jak ja - ponieważ był mną. Jednak, co dziwne, biegał szybciej ode mnie. Zrównał się ze mną, złapał za tunikę i rzucił na ziemię. Potem skoczył na mnie i zaczął okładać pięściami. Skupiłem się, całą swoją siłą woli zrzuciłem go na bok. Jednak on nie dawał za wygraną. Nagle stworzył wielką kulę ognia i rzucił nią we mnie. Poczułem, jak ogień rozpościera się po mojej twarzy, zaczyna mnie palić. Szybko stworzyłem warstwę wody, którą się oblałem. Kiedy ugasiłem płomień z siebie, on ponownie zaczął czarować i rzucił we mnie czar - pięść wichru. Uderzyłem plecami o ścianę. Nie miałem już prawie sił, a on lekko podszedł, wziął mnie za gardło - i rzucił o następną ścianę. Wtedy w mojej głowie pojawiła się wizja. Znów przysunął się do mnie, ścisnął za gardło. Wykonałem nikomu dotąd nie znany czar zagłady, który podsunęła mi wizja. Ostatni raz w swoim życiu skupiłem się i całą energię, jaką dotąd miałem, wykorzystałem, by spalić mojego przeciwnika. Ten spłonął, a ja wyzionąłem ducha.
Około południa Seara się zniecierpliwiła, a co za tym idzie - weszła do środka. Nie zważając na pułapki, odszukała mnie. Leżałem na posadzce, ona stanęła nade mną.
- Budź się - powiedziała, uśmiechając się.
Po chwili bezowocnego czekania, westchnęła. I wyciągnęła mnie z jaskini. Nie wiedząc, co uczynić, zaśmiała się nerwowo. I zaśpiewała.
- A Elbereth Gilthoniel, silivren penna míriel, o menel aglar elenath!
Nie wiedzieć czemu, pod wpływem tej pieśni stało się coś nieoczekiwanego. Moja dusza, wyglądająca teraz jak mgła, zawirowała w powietrzu - i wróciła na swoje miejsce.
Chociaż żyłem, byłem poważnie ranny. Nie mogłem się ruszać. Powiedziałem jej, że połączony kryształ znajduje się w mojej torbie. Kazałem jej go wziąć do ręki, wypowiedziałem słowa potrzebne do wchłonięcia kryształu. Uczyniła to, co jej nakazałem, i wchłonęła jego moc. Teraz była kimś lepszy niż elfem, kimś większym niż smok. Była Królową Smoków.
Wieczorem wróciliśmy do Minas Tirith. Seara znalazła dobrego lekarza i zostawiła mnie u niego, a sama na moim chowańcu udała się do smoka.
Smok, kiedy tylko zobaczył Searę, rozpoznał w niej Królową Smoków. Wysłuchał jej rozkazów. Nakazała mu udać się do krainy, w której znajduje się domek letni Tirisfala, gdzie jest wielki las i nikomu by nie przeszkadzał.
Seara wróciła do Minas Tirith i udała się do Władczyni Aktegev. Opowiedziała Jej Wysokości o całym zajściu. I wróciła do domu Ari, jak to zwykła czynić. |
|